W Polsce od dawna panuje przekonanie, że jeśli państwo sobie z czymś nie radzi, to może i powinno wyręczyć je społeczeństwo obywatelskie, organizacje pozarządowe albo biznes. Do pewnego momentu ma to sens – bo wspólnota zbudowana na solidarności i oddolnym zaangażowaniu rzeczywiście potrafi czynić cuda. Problem pojawia się wtedy, gdy zaczynamy wymagać, by to prywatne firmy na stałe zastępowały instytucje publiczne.

Przykład? Najnowsza akcja InPostu – defibrylatory montowane przy paczkomatach. O sprawie pisze Spider’s Web. Autor zwraca uwagę, że owszem – AED ratuje życie i lepiej mieć je pod domem niż szukać w szpitalu oddalonym o kilkanaście kilometrów. Ale sama logika akcji zdradza coś niepokojącego: defibrylatory kupują klienci firmy, płacąc wirtualną walutą, a cała inicjatywa opiera się na narracji, że „to prezes wie najlepiej, jak poprawić świat”.

Charyzma prezesa zamiast systemu

W książce Świat według prezesów Bloom i Rhodes ostrzegali przed tą mentalnością. Wskazywali, że skupienie uwagi na charyzmatycznych liderach biznesu prowadzi do ignorowania systemowych problemów kapitalizmu. Rzeczywiście – łatwo zapomnieć, że defibrylator przy paczkomacie to plasterek na ranę, podczas gdy system ochrony zdrowia wymaga poważnej operacji.

Można podziwiać Rafała Brzoskę za skuteczność i odwagę. Można też cieszyć się, że ktoś inwestuje w bezpieczeństwo. Ale nie można przymykać oczu na fakt, że jeśli to prezesi i ich klienci finansują sprzęt ratujący życie, to państwo nie wypełnia swojej podstawowej roli.

Gdzie kończy się filantropia, a zaczyna polityka?

To pytanie, którego często unikamy. Filantropia miliarderów wygląda świetnie w nagłówkach gazet. Ale jak przypomina Spider’s Web – nawet jeśli ktoś rozdaje miliony, to i tak bogaci się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. W efekcie pozostaje złudzenie: oto wielki biznes troszczy się o społeczeństwo, podczas gdy realna odpowiedzialność przerzucana jest z instytucji publicznych na prywatnych aktorów.

A co z rynkiem pracownika?

Nie można też pominąć wątku rynku pracy. Jeszcze kilka lat temu mówiono o „rynku pracownika” – że to on, a nie prezes, ma w ręku karty przetargowe. Dziś widzimy, że był to mit krótkotrwały. W praktyce to właśnie korporacje i ich liderzy decydują o warunkach zatrudnienia, wykorzystując globalną skalę i technologię do maksymalizacji zysków. Defibrylator przy paczkomacie staje się symbolem tego paradoksu: pracownik nie zawsze może liczyć na stabilną umowę, uczciwą pensję czy wsparcie państwa, ale za to może… ufundować AED z punktów lojalnościowych. To nie jest dowód siły rynku pracownika, lecz raczej kolejny sygnał, że władza przeszła w ręce szefów korporacji.

Lekcja z paczkomatu

Historia z defibrylatorami InPostu jest więc nie tylko ciekawostką technologiczną czy akcją CSR. To diagnoza kondycji naszego państwa i naszej wyobraźni. Bo jeśli zachwycamy się tym, że firma kurierska zastępuje państwo w ochronie zdrowia, to znaczy, że pogodziliśmy się z jego słabością. A to jest lekcja, której nie powinniśmy lekceważyć.

https://spidersweb.pl/2025/08/zyjemy-w-swiecie-wedlug-prezesow.html

admin

By admin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Translate »